Moje oceny w szkole były takie
sobie. Nie zależało mi już na tym, aby być najlepszą. Koleżanki przestały mnie
lubić, wszyscy zaczęli mnie najzwyczajniej w świecie omijać. Na przerwach
zostawałam sama ze swoim bólem, nie mając nawet możliwości obcowania z
rówieśnikami. Z jednej strony było mi z tym dobrze, ponieważ nie potrafiłam już
śmiać się tak jak wcześniej, zanim moje życie całkowicie się zmieniło. Kiedyś
byłam wesołą dziewczynką, która lubiła chodzić do szkoły, bawić się z
koleżankami, spotykać z nimi. Uwielbiałam się uczyć, ponieważ rodzice byli
wtedy ze mnie dumni. Niestety wszystko skończyło się i już nigdy nie będzie tak
jak dawniej. Mimo, że na zewnątrz nadal byłam małą dziewczynką, w środku czułam
się jak stary, schorowany człowiek. Nieszczęśliwy i niekochany człowiek to
najgorsze co istnieje na świecie. I żadne pieniądze nie są w stanie tego
zapewnić.
Dni dłużyły mi się strasznie.
Ze szkoły do domu i z powrotem do szkoły. Ojciec całkowicie o mnie zapomniał.
Dla niego liczyły się już tylko „koleżanki”, które zapraszał do naszego domu.
Nienawidziłam ich najmocniej jak tylko potrafiłam. Starałam się unikać, ale nie
było to takie proste kiedy panoszyły się po całym domu. Dobrą stroną było to,
że czasami robiły coś do jedzenia. Brałam wtedy talerz i szłam do siebie do
pokoju, aby w spokoju skonsumować posiłek. Jedne gotowały lepiej drugie gorzej,
ale najważniejsze, że miałam z czego żyć, bo bez tego pewnie już dawno
zabraliby mnie do domu dziecka. Czasami dzwoniła do Nas ciocia i pytała się jak
u Nas. Kłamałam wtedy mówiąc, że wszystko dobrze, ponieważ było mi wstyd za
tatę i za to co robi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym.
Wiedziałam również, że kwestią czasu jest jej przyjazd do Nas.
***
- Ej mała – usłyszałam wołanie
za sobą. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto idzie za mną.
- To Ty jesteś tą sierotą bez
matki mieszkającą z ojcem pijakiem? – Przyspieszyłam kroku. – Mówię do Ciebie,
głucha jesteś! – Chłopak idący za mną nagle złapał mnie za ramię. Stanęłam i
popatrzyłam mu prostu w oczy.
Nie daj się zastraszyć –
myślałam - Jeżeli dasz po sobie poznać
choćby cień strachu, będzie po Tobie!
- Jednak ładna jesteś –
zacmokał obrzydliwie.
- Czego chcesz ode mnie? –
zapytałam twardo.
- Chciałem tylko chwileczkę z
Tobą pogadać – uśmiechnąć się obleśnie. – Masz może ochotę na cukierka?
- Nie, dzięki – odparłam. – Nie
jem słodyczy.
- A może jednak się skusisz,
nie daj się prosić. Nie grzecznie jest odmawiać takiej uprzejmości ze strony
starszej osoby – w dalszym ciągu próbował mnie namówić, abym wzięła od niego
cukierek.
- A ja słyszałam, że nie wolno
brać niczego od nieznajomych – odgryzłam się.
- Ale ja wcale nie jestem
nieznajomym. Mam na imię Piotrek – wyciągnąć rękę w geście powitania. Nie
uścisnęłam jej. – Ale jesteś uparta i nie dostępna. Masz to po matce?
- Jeszcze raz spróbuj powiedzieć
coś złego o mojej mamie, a popamiętasz – uprzedziłam ostrożnie.
- Mały zakapior – zaczął się śmiać. – I co mi zrobisz? Uderzysz mnie tą
swoją małą piąstką? – wziął moją zaciśniętą pięść w swoją rękę. Nie dasz rady
się obronić.
Nie myśląc długo kopnęłam Go z
całej siły, jaką zdołałam wykrzesać ze swojego małego ciałka prosto między
nogi. Uścisk na pięści rozluźnił się i chłopak klęknął przede mną z pięknym grymasem
bólu na twarzy. Szybko odskoczyłam na bezpieczną odległość i popędziłam ile sił
w nogach prosto do domu. Z daleka słyszałam jego nawoływanie, a raczej kolejne
groźby pod moim adresem.
Odetchnęłam dopiero kiedy
zamknęłam za sobą drzwi. A raczej oparłam się na nich, ponieważ czułam się tak,
jakbym zaraz miała umrzeć. Nogi bolały mnie niemiłosiernie a w płucach paliło
jakbym połknęła ogień.
- O, wychodziłaś gdzieś –
zapytał ojciec, przechodząc akurat obok drzwi z puszką piwa w ręce. Nie
odezwałam się do niego ani słowem i poszłam do swojego pokoju wchodząc po
drodze do kuchni. Zabrałam stamtąd kilka kromek
zaschniętego chleba i słoik z dżemem. Tym razem nie było żadnego obiadu,
widocznie aktualna dziunia nie potrafiła nic ugotować, albo zamówili sobie coś
oczywiście zapominając o mnie.