piątek, 7 lutego 2014

Część 5 - "Kłótnia"

Poczułam nagłe wzburzenie spowodowane tym, że tata podniósł na mnie głos, chociaż nigdy tego nie robił. Nawet jeżeli zrobiłam coś czego nie powinnam była robić. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami, ale wydawało mi się, ze niczego przede mną nie ma. Tak, jakbym nagle straciła wzrok. Czułam wielką złość, która mieszała się z rozgoryczeniem i uczuciem bezsilności. Powoli zaczynało docierać do mnie to co się stało niedawno. Moja mamusia naprawdę do mnie nie wróci, nigdy już jej nie zobaczę. Nie do końca pojmowałam jak można tak po prostu nigdy więcej kogoś nie zobaczyć. Co się z nią stało? Gdzie teraz jest? Chciałam w tym momencie bardzo mocno się do kogoś przytulić, ale nie byłam w stanie się poruszyć. Stałam się zamrożona w środku i na zewnątrz. Poczułam jak ktoś mnie podnosi i kładzie na łóżku obok taty. Przytuliłam się do niego mocno, aż z jego ust wydobył się cichy jęk.
- A będę mogła ją zobaczyć chociaż ten jeden raz? – spytałam nie zwracając się do nikogo konkretnego.
- Oczywiście, to mogę Ci obiecać. Jak tylko wyzdrowieje, na pewno zobaczymy się z mamą ostatni raz – tata pocałował mnie w czoło.
Gdy się obudziłam leżałam w łóżku na swojej sali. Wokoło panowała błoga cisza i spokój. Wytarłam oczy rękawem od pidżamy i udałam się z powrotem do taty. Gdy wchodziłam na paluszkach wszyscy spali w najlepsze, położyłam się cichutko w koncie łóżka zwijając się w kłębek. Obudziła mnie siostra, która przyszła zmienić tacie kroplówkę. 
-Kochanie, nie możesz tutaj spać, każda osoba musi mieć osobne łóżko – chciała mnie przekonać to powrotu do siebie. – Twojemu tacie na pewno jest niewygodnie, bo musi zostawić miejsce dla Ciebie, jeżeli ma wyzdrowieć to nie możesz mu przeszkadzać.
- Ja mu nie przeszkadzam. Muszę go pilnować, inaczej zabiorą mi go i zostanę sama jak dziewczynka z zapałkami. – złapałam rękami za obręcz łóżka i nie chciałam pod żadnym pozorem opuszczać tego pomieszczenia. Po chwili dała sobie spokój, najwyraźniej nie miała czasu ani ochoty sprzeczać się ze mną. Pewnie za niedługo naślą na mnie tego niemiłego lekarza. Chcąc czy nie, podniosłam się i poczłapałam powoli do siebie. Nie miałam ochoty się z nim widzieć. Od samego początku nie przypadliśmy sobie do gustu.. Trudno, czasami tak musi być.
Następnego dnia tata czuł się znacznie lepiej. Mógł już normalnie rozmawiać i siadać na łóżku, więc cały dzień spędziliśmy razem. Zadawałam mnóstwo pytań, zupełnie tak jakbym na nowo chciała go poznać. Bo czułam się tak jakbym na nowo dostała rodzica. Nie mogłam się nacieszyć z faktu, że możemy rozmawiać i przytulać się, kiedy tylko mamy na to ochotę. Rozmawialiśmy o tym co będziemy robić po powrocie do domu.
- Kto mi teraz będzie robił rano kanapki do szkoły? – zapytałam.
- A mi kto zrobi do pracy? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Jakoś to będzie, razem musimy dać sobie radę. Na początku będzie bardzo ciężko, ale z czasem się przyzwyczaimy.
- Ile jeszcze będziemy siedzieć w tym szpitalu?
- To zależy od tego kiedy Pan doktor powie, że mogę już iść do domu, ale myślę, że będzie to już niedługo. – odparł z uśmiechem.
- Mam nadzieję, bo już nie mogę tu wytrzymać. Tutaj jest okropnie – stęknęłam z pogardą.
- Nie można tak mówić. Przecież dobrze wiesz, że to miejsce jest po to, żeby ludzie mogli wyzdrowieć. Lekarze ratują tutaj ludziom życie.
- Tak. Ale jakoś nie mogli uratować mamy – odfuknęłam.
- Bo nie każdego się da uratować. Każdy robi co może. Ale nie mamy na wszystko wpływu. Tak miało być i tyle.
- Mam to w nosie. Nienawidzę tego miejsca, bo zabrało mi mamusię, za którą bardzo tęsknie – krzyknęłam ze łzami z oczach.
- A Ty myślisz, że ja za nią nie tęsknię? – zdenerwował się. – Tęsknię za nią jak cholera. Za jej łagodnym głosem, piękną twarzą i delikatnym dłoniom. Jest mi tak samo ciężko jak Tobie. A Ty zachowujesz się jak pępek świata.
- Mam dopiero 6 lat, a nie mam już mamy. To chyba nie jest w porządku. Dzieci w szkole będą opowiadały o tym co robiły na wakacjach, a ja będę mogła powiedzieć im tylko o tym, że moja mama nie żyje. – zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do swojej sali. 
Słyszałam za sobą wołanie taty. Byłam bardzo zła, na niego, na siebie, na wszystkich i wszystko. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ani nic robić. Chciałam, aby wszyscy zostawili mnie w spokoju. Pragnęłam udać się w to samo miejsce, w którym znajduje się teraz moja mamusia. Chciałam móc się do niej przytulić, ponieważ była moją jedyną obrończynią, której teraz zabrakło. Miałam ochotę płakać, ale tak bardzo, że nie byłam w stanie wypłakać tych wszystkich żali z siebie. Czułam się strasznie zmęczona całą tą sytuacją. Przerosło mnie to, czułam się jeszcze mniejsza niż byłam. Do tej pory wiodłam wesołe, spokojne życie, nie wiedząc nawet o tym, że mogłoby kiedykolwiek być inaczej. Mała dziewczynka żyła swoim życiem z którego była zadowolona, aż tu nagle spadło na nią takie tragiczne wydarzenie, które w jednej chwili całkowicie odmieniło jej życie. Czasami czułam się tak jakbym stała obok siebie i obserwowała to wszystko z boku. Nie byłam w stanie ogarnąć tego wszystkiego, nie rozumiałam. Mój rozum nie pojmował tego wszystkiego i nie wiedział co go czeka następnego dnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz