wtorek, 25 marca 2014

Część 8 - "Nieprzyjemny incydent"

Moje oceny w szkole były takie sobie. Nie zależało mi już na tym, aby być najlepszą. Koleżanki przestały mnie lubić, wszyscy zaczęli mnie najzwyczajniej w świecie omijać. Na przerwach zostawałam sama ze swoim bólem, nie mając nawet możliwości obcowania z rówieśnikami. Z jednej strony było mi z tym dobrze, ponieważ nie potrafiłam już śmiać się tak jak wcześniej, zanim moje życie całkowicie się zmieniło. Kiedyś byłam wesołą dziewczynką, która lubiła chodzić do szkoły, bawić się z koleżankami, spotykać z nimi. Uwielbiałam się uczyć, ponieważ rodzice byli wtedy ze mnie dumni. Niestety wszystko skończyło się i już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Mimo, że na zewnątrz nadal byłam małą dziewczynką, w środku czułam się jak stary, schorowany człowiek. Nieszczęśliwy i niekochany człowiek to najgorsze co istnieje na świecie. I żadne pieniądze nie są w stanie tego zapewnić.


Dni dłużyły mi się strasznie. Ze szkoły do domu i z powrotem do szkoły. Ojciec całkowicie o mnie zapomniał. Dla niego liczyły się już tylko „koleżanki”, które zapraszał do naszego domu. Nienawidziłam ich najmocniej jak tylko potrafiłam. Starałam się unikać, ale nie było to takie proste kiedy panoszyły się po całym domu. Dobrą stroną było to, że czasami robiły coś do jedzenia. Brałam wtedy talerz i szłam do siebie do pokoju, aby w spokoju skonsumować posiłek. Jedne gotowały lepiej drugie gorzej, ale najważniejsze, że miałam z czego żyć, bo bez tego pewnie już dawno zabraliby mnie do domu dziecka. Czasami dzwoniła do Nas ciocia i pytała się jak u Nas. Kłamałam wtedy mówiąc, że wszystko dobrze, ponieważ było mi wstyd za tatę i za to co robi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym. Wiedziałam również, że kwestią czasu jest jej przyjazd do Nas.
***
- Ej mała – usłyszałam wołanie za sobą. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto idzie za mną.
- To Ty jesteś tą sierotą bez matki mieszkającą z ojcem pijakiem? – Przyspieszyłam kroku. – Mówię do Ciebie, głucha jesteś! – Chłopak idący za mną nagle złapał mnie za ramię. Stanęłam i popatrzyłam mu prostu w oczy.
Nie daj się zastraszyć – myślałam  - Jeżeli dasz po sobie poznać choćby cień strachu, będzie po Tobie!
- Jednak ładna jesteś – zacmokał obrzydliwie.
- Czego chcesz ode mnie? – zapytałam twardo.
- Chciałem tylko chwileczkę z Tobą pogadać – uśmiechnąć się obleśnie. – Masz może ochotę na cukierka?
- Nie, dzięki – odparłam. – Nie jem słodyczy.
- A może jednak się skusisz, nie daj się prosić. Nie grzecznie jest odmawiać takiej uprzejmości ze strony starszej osoby – w dalszym ciągu próbował mnie namówić, abym wzięła od niego cukierek.
- A ja słyszałam, że nie wolno brać niczego od nieznajomych – odgryzłam się.
- Ale ja wcale nie jestem nieznajomym. Mam na imię Piotrek – wyciągnąć rękę w geście powitania. Nie uścisnęłam jej. – Ale jesteś uparta i nie dostępna. Masz to po matce?
- Jeszcze raz spróbuj powiedzieć coś złego o mojej mamie, a popamiętasz – uprzedziłam ostrożnie.
- Mały zakapior – zaczął się  śmiać. – I co mi zrobisz? Uderzysz mnie tą swoją małą piąstką? – wziął moją zaciśniętą pięść w swoją rękę. Nie dasz rady się obronić.

Nie myśląc długo kopnęłam Go z całej siły, jaką zdołałam wykrzesać ze swojego małego ciałka prosto między nogi. Uścisk na pięści rozluźnił się i chłopak klęknął przede mną z pięknym grymasem bólu na twarzy. Szybko odskoczyłam na bezpieczną odległość i popędziłam ile sił w nogach prosto do domu. Z daleka słyszałam jego nawoływanie, a raczej kolejne groźby pod moim adresem. 
Odetchnęłam dopiero kiedy zamknęłam za sobą drzwi. A raczej oparłam się na nich, ponieważ czułam się tak, jakbym zaraz miała umrzeć. Nogi bolały mnie niemiłosiernie a w płucach paliło jakbym połknęła ogień.
- O, wychodziłaś gdzieś – zapytał ojciec, przechodząc akurat obok drzwi z puszką piwa w ręce. Nie odezwałam się do niego ani słowem i poszłam do swojego pokoju wchodząc po drodze do kuchni. Zabrałam stamtąd kilka kromek zaschniętego chleba i słoik z dżemem. Tym razem nie było żadnego obiadu, widocznie aktualna dziunia nie potrafiła nic ugotować, albo zamówili sobie coś oczywiście zapominając o mnie.

niedziela, 9 marca 2014

Część 7 - "Ostatnie pożegnanie"

Weszliśmy razem z innymi do kaplicy. Ciotka popchnęła Nas do przodu, siadając za Nami. Po środku stała trumna z otwartym wiekiem. Czułam się bardzo dziwnie, z jednej strony bardzo chciałam podejść i zajrzeć do środka, a z drugiej bałam się tego co mogę tam zobaczyć. W filmach pokazywali różne rzeczy i przez to miałam dziwny lęk. Wstałam jednak z ławki i powoli podeszłam do trumny. Zajrzałam do środka i zobaczyłam tam mamę. Leżała bez ruchu ubrana w ładną ciemną sukienkę. Oczy miała zamknięte, usta zaciśnięte i pomalowane na czerwono, tak samo jak paznokcie. Była strasznie blada, nagle zrobiło mi się jej strasznie żal. Przytuliłam się do niej łkając cichutko.
– Mamusiu, nie odchodź od Nas, zostać z Nami, wróć do domu – łkałam cichutko pod nosem. Była chłodna w dotyku. I taka jakby bez życia.
- Chodź złotko – po chwili podeszła do mnie ciocia i przyprowadziła z powrotem do ławki. Nie widziałam już nic, oczy zaszły mi łzami i nie chciały przestać lecieć. Pragnęłam znaleźć się teraz w domu i przytulić do swojego misia. Zamiast tego przytuliłam się do taty, który nie odwzajemnił mojego uścisku. Miał mocno ściśnięte wargi i jakby nieobecny wzrok. Po nabożeństwie wszyscy ruszyli za trumną na zewnątrz. Złapałam tatę za rękę i pociągnęłam za innymi. Nawet nie spojrzał na mnie, ani przez chwilę. Włożyli mamę do dziury w ziemi i ludzie zaczęli się rozchodzić. Wróciliśmy z powrotem do samochodu i wujek odwiózł Nas do domu. Nikt się do nikogo nie odzywał, ciocia nawet nie próbowała się wpraszać do środka.
Atmosfera w domu była jeszcze gorsza niż wczoraj. Po tym ostatnim pożegnaniu  czułam się jeszcze gorzej, ponieważ teraz wiedziałam już na pewno, że mama nie wróci. Przedtem miałam jeszcze cień nadziei, który teraz prysł bezpowrotnie. Nasze dalsze życie stało pod wielkim znakiem zapytania, chyba że stanie się coś co odmieni to wszystko co Nas spotkało. Tyle, że śmierć jest przecież nieodwracalna.

Tata całkowicie zamknął się w sobie i zdawało się, że mnie nie zauważa. Bardzo brakowało mi jakiejkolwiek oznaki czułości z jego strony. Stał się całkowicie inną osobom. Teraz to ja mimo niewielu lat, starałam się Nim zajmować najlepiej jak mogłam. Sprzątałam w miarę możliwości i odgrzewałam to co podrzucała Nam ciotka. Gdyby nie ona to nie wiem z czego byśmy żyli, ponieważ potrafiłam robić tylko kanapki i to nie do końca tak jak powinno się to robić. Po dwóch tygodniach przestał chodzić do pracy. Całymi dniami przesiadywał na kanapie i zmieniał kanały w telewizji. Jadł to co mu podsuwałam pod nos i nawet nie odwracał wtedy wzroku od ekranu. Musiałam sama o siebie zadbać. Miałam blisko do szkoły, więc nie stanowiło to jakiegoś większego problemu.  Ubierałam się rano i wychodziłam do szkoły zamykając drzwi, ponieważ wiedziałam, że jak wrócę tata dalej będzie siedział na kanapie i nie zauważy nawet mojego powrotu. Więc przypadkowa osoba mogłaby wejść do środka i nie zostać zauważona. Przyzwyczaiłam się już do tego jak obecnie wyglądało moje życie, nie miałam się komu wyżalić, więc zaciskałam zęby i dusiłam to wszystko w sobie. Do momentu, kiedy po powrocie któregoś dnia z domu zastałam ojca z obcą kobietą w łóżku. Wtedy nie wytrzymałam i wydarłam się na ojca. To był moment, kiedy straciłam do niego zaufanie i przestałam darzyć go jakimkolwiek szacunkiem.