niedziela, 9 marca 2014

Część 7 - "Ostatnie pożegnanie"

Weszliśmy razem z innymi do kaplicy. Ciotka popchnęła Nas do przodu, siadając za Nami. Po środku stała trumna z otwartym wiekiem. Czułam się bardzo dziwnie, z jednej strony bardzo chciałam podejść i zajrzeć do środka, a z drugiej bałam się tego co mogę tam zobaczyć. W filmach pokazywali różne rzeczy i przez to miałam dziwny lęk. Wstałam jednak z ławki i powoli podeszłam do trumny. Zajrzałam do środka i zobaczyłam tam mamę. Leżała bez ruchu ubrana w ładną ciemną sukienkę. Oczy miała zamknięte, usta zaciśnięte i pomalowane na czerwono, tak samo jak paznokcie. Była strasznie blada, nagle zrobiło mi się jej strasznie żal. Przytuliłam się do niej łkając cichutko.
– Mamusiu, nie odchodź od Nas, zostać z Nami, wróć do domu – łkałam cichutko pod nosem. Była chłodna w dotyku. I taka jakby bez życia.
- Chodź złotko – po chwili podeszła do mnie ciocia i przyprowadziła z powrotem do ławki. Nie widziałam już nic, oczy zaszły mi łzami i nie chciały przestać lecieć. Pragnęłam znaleźć się teraz w domu i przytulić do swojego misia. Zamiast tego przytuliłam się do taty, który nie odwzajemnił mojego uścisku. Miał mocno ściśnięte wargi i jakby nieobecny wzrok. Po nabożeństwie wszyscy ruszyli za trumną na zewnątrz. Złapałam tatę za rękę i pociągnęłam za innymi. Nawet nie spojrzał na mnie, ani przez chwilę. Włożyli mamę do dziury w ziemi i ludzie zaczęli się rozchodzić. Wróciliśmy z powrotem do samochodu i wujek odwiózł Nas do domu. Nikt się do nikogo nie odzywał, ciocia nawet nie próbowała się wpraszać do środka.
Atmosfera w domu była jeszcze gorsza niż wczoraj. Po tym ostatnim pożegnaniu  czułam się jeszcze gorzej, ponieważ teraz wiedziałam już na pewno, że mama nie wróci. Przedtem miałam jeszcze cień nadziei, który teraz prysł bezpowrotnie. Nasze dalsze życie stało pod wielkim znakiem zapytania, chyba że stanie się coś co odmieni to wszystko co Nas spotkało. Tyle, że śmierć jest przecież nieodwracalna.

Tata całkowicie zamknął się w sobie i zdawało się, że mnie nie zauważa. Bardzo brakowało mi jakiejkolwiek oznaki czułości z jego strony. Stał się całkowicie inną osobom. Teraz to ja mimo niewielu lat, starałam się Nim zajmować najlepiej jak mogłam. Sprzątałam w miarę możliwości i odgrzewałam to co podrzucała Nam ciotka. Gdyby nie ona to nie wiem z czego byśmy żyli, ponieważ potrafiłam robić tylko kanapki i to nie do końca tak jak powinno się to robić. Po dwóch tygodniach przestał chodzić do pracy. Całymi dniami przesiadywał na kanapie i zmieniał kanały w telewizji. Jadł to co mu podsuwałam pod nos i nawet nie odwracał wtedy wzroku od ekranu. Musiałam sama o siebie zadbać. Miałam blisko do szkoły, więc nie stanowiło to jakiegoś większego problemu.  Ubierałam się rano i wychodziłam do szkoły zamykając drzwi, ponieważ wiedziałam, że jak wrócę tata dalej będzie siedział na kanapie i nie zauważy nawet mojego powrotu. Więc przypadkowa osoba mogłaby wejść do środka i nie zostać zauważona. Przyzwyczaiłam się już do tego jak obecnie wyglądało moje życie, nie miałam się komu wyżalić, więc zaciskałam zęby i dusiłam to wszystko w sobie. Do momentu, kiedy po powrocie któregoś dnia z domu zastałam ojca z obcą kobietą w łóżku. Wtedy nie wytrzymałam i wydarłam się na ojca. To był moment, kiedy straciłam do niego zaufanie i przestałam darzyć go jakimkolwiek szacunkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz