Wszystko
mnie bolało, czułam się tak, jakbym za chwilę miała umrzeć. Starałam się
poruszyć ręką, ale nie chciała się ruszyć ani o milimetr. Powoli uchyliłam
powieki, ale zamknęłam je od razu pod wpływem mocnego światła, które
zobaczyłam. Gdzie ja jestem? Czy właśnie tak wygląda niebo? Czy zaraz zobaczę
pieska z mojego snu? Poczułam, że moje policzki zrobiły się mokre.
-
Cześć maleńka – usłyszałam czyjś głos.
-
Mama? – zapytałam. Nikt nie odpowiedział.
Ponownie
postanowiłam spróbować otworzyć oczy. Znowu to samo, ostre światło. Nie
chciałam dać za wygraną, nie jestem słabeuszem, dam radę. Po kilku minutach
udało mi się otworzyć oczy i zobaczyłam, że leżę na łóżku w jakimś nie za dużym
pokoju. Obok mnie stoi jakaś dziwna aparatura, a do ręki mam przyczepioną
rurkę. Gdzie ja jestem?
-
Skarbie – do pokoju wpadła ciocia Lusia.
–
Słoneczko moje – dopadła mnie i zaczęła przytulać.
-
Auu – syknęłam, kiedy poczułam ostry ból w piersiach.
-
Przepraszam – odskoczyła nagle.
-
Gdzie jest mama? – zapytałam.
Zobaczyłam
tylko łzy w jej oczach, które pomalutku spływały po policzkach.
-
Co się dzieje – zaczęłam krzyczeć. Na co przybiegła pielęgniarka i dostałam
jakiś zastrzyk, po którym zapadłam w błogi sen.
Gdy
ponownie się obudziłam nikogo nie było w pokoju. Panował mrok, było strasznie
cicho. I to właśnie ta cisza przypomniała mi o tym co się stało niedawno. Znowu
zobaczyłam samochód pędzący prosto na nas i drzewo, potem potworny ból, który rozdzieram
moją czaszkę. Na chwilę zobaczyłam przejmującą ciemność przed oczami. To stało
się naprawdę… Mieliśmy wypadek… Tylko dlaczego mama ani tata nie przyszli do
mnie. Nie chcą wiedzieć co się ze mną dzieję..?
Wstałam z łóżka, ponieważ nagle zachciało mi się do toalety. Wystawiłam
głowę zza drzwi i rozejrzała się po korytarzu. Wszędzie cisza i spokój i ani
jednej żywej duszy. Powoli poszłam w kierunku łazienki, starając się nie
narobić żadnego hałasu, żeby nie zburzyć panującego wokoło spokoju. Załatwiłam
swoją potrzebę i wróciłam do łóżka. Opadłam na pościel czując się tak, jakbym
co najmniej przybiegła do mety po długim maratonie. Podwinęłam spodnie od
pidżamy i zobaczyłam, że mam całe nogi w siniakach, które bardzo bolały pod
najmniejszym nawet naciskiem. Niektóre były nawet krwiście czerwone, nigdy nie
miałam czegoś takiego na ciele. Szybko obciągnęłam nogawki na dół i położyłam
się delikatnie na boku, czując pewien ból w klatce piersiowej. Zamknęłam oczy
chcąc zasnąć, jednak coś nie dawało mi spokoju, uniemożliwiając spokojny
odpoczynek. Nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam przekonana, że niepokój jest
spowodowany jakimś wydarzeniem. Rano na pewno przyjdą do mnie rodzice. Chciałam
pocieszyć samą siebie. Czułam się strasznie samotna pośród tej głuchej ciszy.
Chyba
udało mi się zasnąć, ponieważ kiedy ponownie otworzyłam oczy w pokoju było jasno.
Na korytarzu usłyszałam jakiś hałas. Nie chciało mi się wstać z łóżka, więc
czekałam spokojnie i nasłuchiwałam. Tymczasem owy dźwięk powoli zbliżał się do
moich drzwi. Aż w końcu stanęła w nich pani z wózkiem.
-
Śniadanie – zawołała.
Usiadłam
i czekałam co zrobi. Ona tymczasem podeszła do stolika, który stał koło mojego
łóżka i postawiła na nim szklankę herbaty oraz talerz z dwoma kanapkami.
-
Smacznego – powiedziała i wyszła z pokoju zostawiając mnie znowu samą.
Powoli
sięgnęłam ręką po herbatę. Chciało mi się pić, w ustach czułam suchość.
Zachłysnęłam się pierwszym łykiem ciepłego płynu. Odstawiłam szklankę na stolik
i zaczęłam kaszleć, czując przy tym obolałą klatkę piersiową. Zjadłam kanapkę,
popiłam herbatą i oparłam się o poduszkę.
Po
chwili do sali weszło dwóch ludzi, kobieta i mężczyzna.
- Jak
się czujesz – zapytał wesoło.
-
Jakoś – odpowiedziałam. – Gdzie są moi rodzice
- Są
kilka sal obok – odparł, na co już stałam na podłodze.
-
Hola hola, nie wolno Ci wstawać moja panno – zatrzymał mnie szybko. – Kiedy
będziesz mogła, razem z siostrą pojedziesz, ale jeszcze nie teraz.
-
Dlaczego! – krzyknęłam z płaczem.
-
Ponieważ oni na razie śpią.
- To
nie można ich obudzić? – zapytałam. Siostra odwróciła się do nas plecami, a
lekarz zacisnął wargi.
-
Nie, nie można, muszą odpoczywać, żeby wyzdrowieli – odparł krótko i wyszedł z sali.
-
Zabierze mnie Pani do nich? – zapytałam siostry. Odwróciła się tak, że nie
zobaczyłam jej twarzy i wyszła za lekarzem.
O co
im wszystkim chodzi? Zaczęłam się zastanawiać. Ale skoro on powiedział, że mnie
zabiorą to na pewno tak będzie. Rodzice muszą odpoczywać. Pewnie też coś ich
boli i mają siniaki, takie jak ja…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz