Tata
podniósł moją poturbowaną walizkę i razem poszliśmy, aby zapakować ją do
samochodu. Zapakować, to słowo nie do końca obrazowało to co trzeba było
uczynić, aby walizka jakimś cudem znalazła się w środku, a bagażnik domknął się
do końca. Po tym zabiegu można było dosłyszeć, że samochód stęknął delikatnie.
Oczywiście jeżeli miało się wybujałą wyobraźnię no i koniecznie trzeba było
mieć 6 lat.
Mama
wróciła jeszcze do domu, aby zrobić obchód i sprawdzić jeszcze raz czy wszystko
zostało odłączone od prądu i czy okna są pozamykane. Pół godziny później z
radością na twarzach opuszczaliśmy podwórko.
Czekała
nas długa trasa, mnie troszeczkę krótsza, ponieważ kończyła się u wujostwa w
połowie drogi, gdzie miałam spędzić 3 tygodnie na zabawie z kuzynką. Tymczasem
rodzice jechali dalej nad morze, aby spędzić swój wymarzony urlop. Nie miałam
nic przeciwko temu, ponieważ wiedziałam, że razem z Oliwią będę bawiła się dużo
lepiej niż oni. Oczywiście jak na swój mały rozumek.
-
Siku – zawołałam widząc z daleka stację benzynową.
-
Dobrze, więc robimy postój – odparł tata. – W sumie to mógłbym coś zjeść.
Zaparkowaliśmy
z boku, aby nikomu nie przeszkadzać i razem z mamą poszłam do toalety.
-
Nie potrzebujesz pomocy? – zapytała.
-
Dam sobie radę – odpowiedziałam z poważną miną.
-
Dobrze, w takim razie poczekam – uśmiechnęła się.
Gdy
załatwiłam swoje potrzeby wymyłam ręce i wyszłam z kabiny, na zewnątrz czekała
na mnie mama.
-Masz
ochotę coś zjeść? - zagadnęła.
-
A jest moja ulubiona kanapka z szynką i serem? – zapytałam.
-
Oczywiście.
-
To mogę trochę zjeść – zgodziłam się wesoło.
Gdy
wróciłyśmy do samochodu tata dopijał resztki herbaty.
-
Matko kochana, co Wy zawsze tyle robicie w tej toalecie? - zajęczał, bardziej z uczucia przejedzenia niż
pretensji.
-
Musiałam poprawić makijaż – odparłam, na co rodzice odpowiedzieli salwą
śmiechu. Popatrzyłam na nich obrażonym wzrokiem i zabrałam się za swoją
kanapkę. Posiliwszy się odpowiednio wsiedliśmy z powrotem do samochodu i
ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem usiadłam sobie na środku, aby patrzeć na
to co się dzieje na drodze, wtedy podróż nie wydawała się już taka długa.
Rodzice puścili moją ulubioną płytę z piosenkami Majki Jeżowskiej i razem z mamą
śpiewałyśmy na całe gardło. Po piątej piosence zaczęło boleć mnie gardło.
-
Chyba nie muszę Ci powtarzać jak masz się zachowywać w gościach? – spojrzała na
mnie mama. Pokręciłam tylko głową. – masz być grzeczna. Słuchać tego co mówi do
Ciebie ciocia i wujek, nie pyskować, wykonywać ich polecenia. Pomagać przy obiedzie,
kolacji, śniadaniach. Mówić proszę i przepraszam. Nie wrzeszczeć, nie robić
krzywdy zwierzętom. Myć się codziennie i nie wymyślać Bóg wie jakich rzeczy.
Wcale nie musieli się zgodzić na to, żebyś była u nich te trzy tygodnie. Więc proszę
Cię zachowuj się tak, żebyśmy nie musieli się za Ciebie wstydzić i żeby jeszcze
kiedyś chcieli Cię do siebie zaprosić. – skończyła mama.
-
Rozumiem – odpowiedziałam tylko.
-
Pamiętaj, jeden głupi wyskok, a nigdy więcej nigdzie Cię już nie zabierzemy.
Będziesz zostawała w domu razem z sąsiadką zza płotu. Zawsze Cię lubiła i
proponowała nam, że może się Tobą zaopiekować. – pogroziła, na co
odpowiedziałam robiąc wystraszoną minę. – O nie, tylko nie ta straszliwa baba
śmierdząca kotami i kupą. – pomyślałam.
W
samochodzie zapadła cisza. Płyta z piosenkami dobiegła końca i włączyła się
jakaś stacja radiowa. Siedziałam wpatrując się w samochody po drugiej stronie
drogi, które mijały nas z cichym szumem. Powoli zaczynały mi się zamykać
powieki. Wokoło robiło się tak jakoś dziwnie cicho. Zobaczyłam przed sobą
malutkiego pieska, który szedł w moim kierunku. Uśmiechnęłam się i chciałam go
zawołać, jednak nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Piesek obrócił się
i zaczął przede mną uciekać, chciałam go dogonić jednak nie byłam w stanie.
Starałam się najmocniej jak mogłam, ale zwierzątko oddalało się ode mnie coraz
bardziej. Obudził mnie nagły pisk opon. Otworzyłam szybko oczy i poczułam jak
auto zaczęło lekko ruszać się na boki.
-
Co za frajer – krzyknął ojciec do gościa z naprzeciwka, który o mały włos
wjechałby w Nas jadąc z przeciwka. Mama położyła rękę na ręce ojca, która
spoczywała teraz na gałce zmiany biegów. Popatrzył na nią z czułością we
wzroku.
I
w tej właśnie chwili zobaczyłam jak z naprzeciwka prosto na nas jedzie duże
auto, większe od naszego. Krzyknęłam tylko i poczułam jak auto zaczyna
gwałtownie zjeżdżać z prawo, prosto w drzewo. Z moich ust wydarł się kolejny
okrzyk, który po chwili został zagłuszony przez głośny dźwięk klaksonu. Poczułam jak przednie
siedzenie zaczyna zgniatać mi nogi. Zrobiło się tak cicho, że nie mogłam tego
wytrzymać. Coś zaczęło mnie nagle boleć, mocny pulsujący ból dochodził aż do
głowy i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Widziałam tatę, który leżał na
kierownicy, wokoło było dużo szkła, po rękach leciała mu krew, dużo krwi. Mama
oparta była o fotel i również się nie ruszała. Spojrzałam na swoje nogi na których była
krew, która skapywała cieniutką stróżką po jej fotelu. Zaczęło mi się kręcić
w głowie i obraz robił się coraz bardziej rozmazany. Po chwili straciłam
przytomność…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz