środa, 22 stycznia 2014

Część 3 - "Dziewczynka z zapałkami"

Przebudziłam się nagle jak z jakiegoś strasznego koszmaru. Poduszka była cała przesiąknięta łzami i bolały mnie wszystkie kości od długiego leżenia na boku. Wytarłam twarz i popatrzyłam co dzieje się wokół mnie. W sali panował półmrok, wokoło było słychać ciche chrapanie śpiących ludzi. Wstałam z łóżka i udałam się do toalety. W lustrze zobaczyłam mizernie wyglądającą twarz. Ciemne skołtunione włosy, które okalały opuchnięte czerwone oczy. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze, nie rozpoznając twarzy, która tam zobaczyłam. Wymyłam ręce i powoli ruszyłam w kierunku pomieszczenia w którym leżał mój tata. Nagle minęła mnie biegiem jakaś pielęgniarka, popatrzyłam tylko jak udaje się w to samo miejsce gdzie ja zmierzałam. Zajrzałam do sali i zobaczyłam że stoi przy łóżku mojego taty.
- Co Pani od niego chce – krzyknęłam i podbiegłam do łóżka.
Wokoło słychać było dziwne dźwięki, takie jakby piski. Po chwili przybiegł lekarz razem z drugą pielęgniarką. Zaczął naciskać na klatkę piersiową mojego taty. Chciałam ich powstrzymać, powiedzieć, żeby nie robili mu krzywdy, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nagle te dziwne dźwięki ucichły i słychać już było tylko cichy ciągły odgłos, który tyle razy słyszałam w tym miejscu. Lekarz odetchnął ciężko i zwrócił się w moją stronę.
- Co Ty tutaj robisz dziecko, powinnaś być w swojej sali.
-  Zaprowadźcie ją do łóżka – powiedział do jednej z sióstr.
- Ale ja muszę zostać z tatą – zaparłam się gdy ta chciała mnie pociągnąć na zewnątrz.
- Obiecuję Ci, że pozwolę Ci go zobaczyć, ale musi teraz trochę odpocząć, zresztą on i tak Cię nie widzi ani nie słyszy ponieważ śpi. – uklęknął przy mnie.
-  Już raz mnie Pan okłamał, nie mam zamiaru teraz Panu wierzyć – naplułam mu na twarz. W pierwszej chwili myślałam, że uderzy mnie w twarz, ale powstrzymała go pielęgniarka stojąca obok. Wstał i wyszedł szybkim krokiem, nie obracając się za siebie.
- Chodź kochanie, pójdziemy do łóżeczka, za chwilę dostaniesz śniadanie.
- Ale ja nie chcę sama tam leżeć, strasznie mi się nudzi, nie mam z kim porozmawiać – oburzyłam się.
- Dobrze, w takim bądź razie przyjdę do Ciebie po śniadaniu i poczytam może jakąś bajkę, mamy kilka u siebie – powiedziała wesoło i poprowadziła do mojej sali. 
Położyłam się na łóżku i wpatrzyłam w biały sufit nade mną. Rzeczywiście niedługo potem usłyszałam na korytarzu znajomo tarabaniący się wózek z jedzeniem. Dzisiaj na śniadanie dostałam naleśniki z jabłkiem i polewą budyniową. Zjadłam wszystko ładnie zostawiając talerzyk dokładnie wyczyszczony. Wyglądał prawie tak jakby nic na nim wcześniej nie leżało.
- Gotowa na bajkę? – zawołała wesoło w drzwiach Pani, która obiecała mi poczytać.
- Cały czas jestem gotowa – odpowiedziałam poprawiając się na łóżku, żeby leżało mi się wygodnie i nic mnie nie rozpraszało.
- Wzięłam ze sobą bajkę o dziewczynce z zapałkami – odparła. – Znasz ją może?
- Nie, tej bajki nie znam. Rodzicom nie chciało się czytać mi bajek. Ustawiali jakieś piosenki do snu i szli do siebie. 
- Moje biedactwo, a więc dobrze, poznasz teraz jedną w wielu cudownych bajek dla dzieci. – uśmiechnęła się do mnie. – Ale musisz słuchać bardzo uważnie.
- Działo się to w ostatnią noc przed Nowym Rokiem, bardzo chłodną i śnieżną. – zaczęła cichym i spokojnym głosem. - Ludzie, załatwiając ostatnie sprawunki, przemykali ulicami w radosnych nastrojach, czynili sobie noworoczne postanowienia i składali życzenia spotykanym znajomym. Pod jednym z domów stała samotna, mała dziewczynka, która miała na sobie tylko cienką sukienkę. Bose nóżki stały na śniegu i marzły, z domu dziewczynka wyszła wprawdzie w starych trzewikach, ale jeden zgubiła, uciekając przed pędzącym wozem, drugi natomiast zabrał jej jakiś urwis i podrzucając wysoko, zniknął w ciemnościach.
- Dlaczego ona wyszła sama na ulicę, przecież małym dzieciom nie można samym wychodzić. I to jeszcze bez czapki i szalika – przerwałam jej wstrząśnięta tym co usłyszałam.
- To dlatego, że dziewczynka nie miała rodziców, była biedna – odparła pielęgniarka. - Dziewczynka miała ze sobą całe naręcze zapałek, które próbowała sprzedać, ale nikt nie chciał ich od niej kupować. Wszyscy mijali dziecko, nie zwracając na nie zupełnie uwagi, chociaż było głodne, sine z zimna i potwornie smutne. Patrzało w okna, w których paliły się kolorowe światełka, próbując poczuć zapach świątecznych potraw i rodzinną atmosferę. 
- Była wigilia – zawołałam wesoło przypominając sobie ten cudowny czas, kiedy w domu było pełno ozdób i pachniało pomarańczami i piernikami. – siostra uśmiechnęła się tylko i kontynuowała.
- Wyobrażała sobie, że siedzi przy suto zastawionym stole z ukochaną babcią. Wiedziała, że to niemożliwe, bo przecież mieszkała na zimnym poddaszu, ojciec, gdyby wróciła do domu bez pieniędzy na pewno mocno by ją zbił, a babcia była już w niebie. Ale marzenia były jedyną rzeczą, która chociaż trochę rozgrzewała biedną dziewczynkę. I chociaż jej rączki już całkiem zgrabiały od mrozu, wyciągnęła jedną zapałkę, by na dłużej utrzymać wrażenie ciepła- zapaliła ją i nagle zobaczyła przed sobą gorący piec, a przy nim puszysty dywan, który tak przyjemnie grzał jej bose nóżki.
- Jeżeli będzie stała tak na boso, to strasznie się rozchoruje i będzie musiała leżeć w szpitalu tak jak ja – odparłam cichutko.
- Niestety, kiedy tylko zapałka zgasła, powrócił wiatr i mróz, a dziewczynka znów stała pod wielkim domem, w którego oknach paliły się lampki i pojawiali roześmiani ludzie. Małej zrobiło się jeszcze smutniej, zapaliła więc drugą zapałkę i wtedy przed jej oczami pojawił się stół, a na nim pachnąca pieczona gęś. Dziewczynka zobaczyła, że czeka na nią nakrycie, sięgnęła więc po widelec, by poczęstować się tymi pysznościami, w tym jednak momencie zapałka zgasła, a biedne stworzenie zostało z pustym brzuszkiem, samotne i nieszczęśliwe. Postanowiło zatem zapalić kolejną zapałkę- i w tym oto momencie pojawiła się przed nią ogromna, cudowna, zielona i pięknie przystrojona choinka! Po chwili, gdy dziewczynce zdało się, że drzewko zaczyna wirować w powietrzu, spojrzała w niebo i wtedy choinka zniknęła. Oczom dziewczynki ukazała się jednak spadająca gwiazdka- ,,Ktoś umarł”- pomyślała, bo tak zawsze mówiła jej babcia, a wnuczka wierzyła jej, jak nikomu na świecie. Gdy przywołała na myśl czasy, kiedy jeszcze były razem, nagle babcia stanęła przed nią, jak żywa. Dziewczynka wykrzyknęła: 
- Babciu, proszę, zabierz mnie ze sobą! Gdy tylko zapałka zgaśnie, znikniesz jak piec, gęś i choinka, a ja chcę być już zawsze z tobą! 
Na te słowa babunia tylko się uśmiechnęła, wzięła dziewczynkę w objęcia i razem poleciały do nieba, gdzie jest ciepło i nie czuje się głodu. 
Nad ranem przechodnie znaleźli pod domem martwą dziewczynkę, trzymającą garść wypalonych zapałek. 
- Biedactwo, pewnie chciała się ogrzać - powiedział ktoś, a inni pokiwali głowami z powagą. Byli to ci sami ludzie, którzy nocą mijali dziewczynkę i nawet na nią nie spojrzeli. I nikt nie miał pojęcia, jak cudowne rzeczy zobaczyła mała, zanim odeszła szczęśliwa wraz ze swoją babunią.
- To strasznie smutne – powiedziałam po chwili ciszy jaka nastąpiła. – Ta dziewczynka była strasznie samotna, tak jak ja teraz. Nie miała misia do którego mogłaby się przytulić. Nie miała rodziców, ani babci, która mogłaby wpuścić ją do środka. Bardzo jej współczuje. Ja mam kochających rodziców i czasami bardzo się na nich złoszczę. Myślę wtedy bardzo niedobre rzeczy na ich temat. Czy jestem zła? – zapytałam.
- Nie jesteś zła, czasami każdy z nas myśli złe rzeczy, najważniejsze, żeby nie robić nikomu nic złego – pogłaskała mnie po twarzy. – Dobrze, możesz się teraz zdrzemnąć, może przyśni Ci się dziewczynka z zapałkami.
***
Bajka została zaczerpnięta ze strony basn.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz